Rak, to nie jest choroba, która szybko się kończy. To wszystko trwa miesiącami, a nawet latami. Jest cierpienie pacjenta i jego strach. Pacjenci szybko przyzwyczajają się do nowych okoliczności.
Usiłują wprawdzie nadal funkcjonować w świecie ludzi zdrowych, ale szpital staje się ich drugim światem. W szpitalu są również, jak w domu, „u siebie”. Chory obraca się wśród pacjentów, lekarzy i leków. Zaczyna czuć i myśleć inaczej. Bliscy, choć zdrowi, są w trudniejszej sytuacji. Widzą Obserwują, chcą chronić. Nie zawsze im się to udaje. Jest im trudno, nie potrafią pomóc, więc często ranią. Potem wszystko wraca do normy. Bohaterka książki żyje, a czas choroby to jej życiowe doświadczenie.
Wokół nas wszystkich krążą anioły. To ludzie, którzy mają do spełnienia misję, choć może o tym nawet nie wiedzą. Ci, którzy otrzymują pomoc od nich, nie spodziewali się jej, nie liczyli na nią. Rzeczywiście, czują wtedy, jakby doświadczyli raju.
Choroby zmieniają. Są czasem przemyśleń, weryfikacji postaw. Zaczynamy wtedy dostrzegać więcej, bo zwalniamy i rozglądamy się. Robimy też coś, na co nie mieliśmy czasu w naszym codziennym pędzie.