W autorskim wstępie czytamy: „Kiedy Maria Anna księżna Wirtemberska
namawiała starą swą matkę, Izabelę z Flemmingów Czartoryską, by ta poszła do
spowiedzi, pani na Puławach oświadczyła pół serio, pół żartem: Moja Marysiu,
gdy powiem księdzu wszystko, com w życiu dokazywała, spojrzy na mnie, nie
uwierzy i będzie myślał, że kłamię!” Istotnie, losy tej księżnej, która przeżyła
prawie 90 lat (1746 -1835), były tak barwne, że starczyłyby na kilka biografii.
„Pełna uroku, płocha i zalotna dama lekkomyślnego rokoka, bohaterka wielu
skandalicznych romansów o europejskim zasięgu, a zarazem głęboka patriotka,
gorąco oklaskująca postępowych mówców na Sejmie Czteroletnim, patronka
Kościuszki, wreszcie autorka pierwszych książek dla ludu i twórczyni polskiego
muzealnictwa, w wieku lat trzydziestu pięciu sama podkreśliła dwa dominujące
w jej życiu uczucia: miłość do dzieci i miłość do ojczyzny.
Jestem dobrą matką
i nigdy cienia najmniejszego zarzutu uczynić sobie nie miałam powodu co do
niezachwianej miłości swojej do dzieci — zapewniała” — czytamy we wstępie.
Kochającą matką była istotnie, w ogóle jednak kochała się tak silnie, że z „oficjalnej”
szóstki dzieci stuprocentową pewność co do ojcostwa miał jej mąż, książę
Adam Kazimierz Czartoryski tylko do Teresy. Gdy minęły uniesienia młodości,
księżna zajęła się budowaniem pozycji rodziny na forum politycznym.
To jej rezydencję w Puławach odwiedzali królowie i carowie, to tam snuto plany
odbudowy Polski pod skrzydłem Rosji, kreślono, nieudane w sumie, mariaże
małżeńskie dzieci. Za jej życia minęła epoka stanisławowska, przewaliła się zawierucha
napoleońska, runęło Królestwo Kongresowe, dopełniło się powstanie
listopadowe. Dlatego też opowieść o Izabeli jest w dużym stopniu opowieścią
o rodzinie Czartoryskich, choćby słynnym Adamie Czartoryskim, przywódcy
Hotelu Lambert, jej wzlotach i upadkach, błędach i zasługach, a także o niektórych
ważniejszych momentach z dziejów narodu polskiego na przełomie XVIII
i XIX stulecia.